do tego niewidoczna dla zainteresowanych, występowała w szkolnej zabawie. Delikwent, który ją przekraczał, obrywał w czapę. Za co? Bo przekroczył linię, oczywiście. Albo stanął po tejże linii złej stronie.
Dziś rano zobaczyłem teksty Magii i Gretchen mniej więcej równocześnie. Do tego, w mailu miałem list zbiorowy od nieznanego mi bliżej nadawcy z treścią identyczną z pierwszą częścią artykułu Magii.
I gdyby nie ustawiający tekst Sergiusza, oraz wyłączenie przez Magię komentarzy, pewnie i bym w dyskusji zabrał głos. Odechciało mi się.
No ale to pewnie nie dziwne. Wiadomo, że tworzę klikę z Pino i i jestem podporą kamaryli u dworu Gretchen. A koterie w których bryluję sięgają od Tarnobrzegu po Lublin.
Marku, wszystko to piszę tylko po to, zebyś zadał sobie pytanko:
Czy naprawdę w kilkunastoosobowym towarzystwie trzeba grać w linię?
Linia odgraniczająca,
do tego niewidoczna dla zainteresowanych, występowała w szkolnej zabawie. Delikwent, który ją przekraczał, obrywał w czapę. Za co? Bo przekroczył linię, oczywiście. Albo stanął po tejże linii złej stronie.
Dziś rano zobaczyłem teksty Magii i Gretchen mniej więcej równocześnie. Do tego, w mailu miałem list zbiorowy od nieznanego mi bliżej nadawcy z treścią identyczną z pierwszą częścią artykułu Magii.
I gdyby nie ustawiający tekst Sergiusza, oraz wyłączenie przez Magię komentarzy, pewnie i bym w dyskusji zabrał głos. Odechciało mi się.
No ale to pewnie nie dziwne. Wiadomo, że tworzę klikę z Pino i i jestem podporą kamaryli u dworu Gretchen. A koterie w których bryluję sięgają od Tarnobrzegu po Lublin.
Marku, wszystko to piszę tylko po to, zebyś zadał sobie pytanko:
Czy naprawdę w kilkunastoosobowym towarzystwie trzeba grać w linię?
A może jednak niekoniecznie?
merlot -- 02.03.2010 - 19:42