“Szef rządu odkłada na bok realizację polityki oszczędności kiedy z tęsknoty za domem, ukochaną żoną oraz córką wsiada do rządowego samolotu i lata weekendami na trasie Warszawa- Gdańsk. Premier Donald Tusk tak organizuje sobie pracę, by już w piątek po południu być z rodziną w Sopocie. Do służbowych obowiązków wraca dopiero w poniedziałkowe popołudnie i w ten sposób ma prawie cztery dni weekendu. Rządowymi maszynami, niczym taksówkami latał 175 razy. Podróże premiera kosztowały 6 milionów złotych.
Tydzień pracy powinien trwać od poniedziałku do piątku, ale okazuje się, że nasz premier robi co może, by pracować od wtorku do czwartku. Jak wyliczył tygodnik „Wprost” szef rządu, który żonę Małgorzatę i córkę Katarzynę zostawił w Sopocie przy każdej nadarzającej się okazji spędza weekendy w Trójmieście.
Premier nie wybiera jednak samolotów rejsowych, które często latają na trasie Warszawa-Gdańsk, ale rządowe maszyny: samoloty 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego oraz wyczarterowane od LOT-u nowe embraery. Piloci wykonali więc w sumie 370 kursów.
Z wyliczeń wynika, że podróżuje do i z domu średnio 7 razy w ciągu miesiąca. Całkowity koszt prywatnych lotów premiera to 6 milionów złotych.”
Tyle wyżej wspomniane media.
Zaś “Fakt” obliczył koszta premierowskiej tęsknoty, o ile sobie dobrze przypominam, na 7,7 dużych baniek.
Pan minister Graś pytany o te sumy, nie dementując faktu pochodzącego z “Faktu”, rezolutnie stwierdził, że w żadnym razie nie obciążają one URM-u i dość mętnie sugerował rozrzutność kancelarii Sejmu.:))
A...cha! Panie Referencie, nie czyta się Wprosta i Superaka! Co?
“Szef rządu odkłada na bok realizację polityki oszczędności kiedy z tęsknoty za domem, ukochaną żoną oraz córką wsiada do rządowego samolotu i lata weekendami na trasie Warszawa- Gdańsk. Premier Donald Tusk tak organizuje sobie pracę, by już w piątek po południu być z rodziną w Sopocie. Do służbowych obowiązków wraca dopiero w poniedziałkowe popołudnie i w ten sposób ma prawie cztery dni weekendu. Rządowymi maszynami, niczym taksówkami latał 175 razy. Podróże premiera kosztowały 6 milionów złotych.
Tydzień pracy powinien trwać od poniedziałku do piątku, ale okazuje się, że nasz premier robi co może, by pracować od wtorku do czwartku. Jak wyliczył tygodnik „Wprost” szef rządu, który żonę Małgorzatę i córkę Katarzynę zostawił w Sopocie przy każdej nadarzającej się okazji spędza weekendy w Trójmieście.
Premier nie wybiera jednak samolotów rejsowych, które często latają na trasie Warszawa-Gdańsk, ale rządowe maszyny: samoloty 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego oraz wyczarterowane od LOT-u nowe embraery. Piloci wykonali więc w sumie 370 kursów.
Z wyliczeń wynika, że podróżuje do i z domu średnio 7 razy w ciągu miesiąca. Całkowity koszt prywatnych lotów premiera to 6 milionów złotych.”
Tyle wyżej wspomniane media.
Zaś “Fakt” obliczył koszta premierowskiej tęsknoty, o ile sobie dobrze przypominam, na 7,7 dużych baniek.
Pan minister Graś pytany o te sumy, nie dementując faktu pochodzącego z “Faktu”, rezolutnie stwierdził, że w żadnym razie nie obciążają one URM-u i dość mętnie sugerował rozrzutność kancelarii Sejmu.:))
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 06.01.2012 - 20:48